They'll tell you I'm insane.
'Cause you know I love the players
And you love the game.
Kawiarnia, miejsce spotkań wielu zagubionych dusz. Pomieszczenie monachijskiej kawiarni" Wohin du gehst? " nie różniło się niczym od tych kawiarni znanych w filmach, szare ściany ozdobione różnorakimi obrazami, nagrodami i lustrem tuż nad barem. Stoły mimo że stare, wyblakłe i porysowane miały swój klimat. Krzesła na których zasiadały różne osoby od zwykłej uczennicy aż po miliardera, miały porysowane oparcia, poduszki w niektórych miejscach były rozdarte. Wszystko w tej kawiarni do siebie pasowało, może dlatego Heidi lubiła spędzać tu każdą wolną chwile. Kiedy dostała wolną rękę, do zaproponowania bez zastanowienia wybrała swoją kochaną kawiarnie, miała się spotkać ze swoją starą przyjaciółką. Ze zdenerwowaniem mierzwiła rękaw swojej ulubionej bluzy z logiem Borussii Dortmund. Spoglądając w okno na ulicę pełną ludzi, zauważyła znajomą postać, nic się nie zmieniała, Ann modelka, dziewczyna Mario Goetze mistrza świata. Usłyszała znajomy dzwonek przy drzwiach kawiarni, parę minut później była komplementowana i obściskiwana przez starą przyjaciółkę, mimo dużej różnicy wieku rozumiały się bez słów. - Heidi wypiękniałaś, schudłaś jesteś teraz taka seksowna- na policzkach dziewczyny znalazły się dwa dorodne rumieńce. - Dziękuje, ty też się zmieniłaś- powiedziała pocierając rękawem bluzy policzek. - Posłuchaj mnie Heidi chciałabym żebyś mi w czymś pomogła. W czym?- zapytała zaciekawiona dziewczyna. - Miałam romans z chłopakiem w twoim wieku, zostawił mnie ale to ja zostawiam chłopców, musisz mi pomóc, musisz go w sobie rozkochać i zostawić, pomożesz mi? proszę- powiedziała błagalnym tonem. - Nie lubię bawić się uczuciami chłopców- z zdezorientowaną miną odpowiedziała dziewczyna. - Heidi jesteś mi winna przysługę, no kurcze pamiętasz jak mówiłaś mi że nie lubisz mieć nie załatwionych spraw u ludzi- miała rację, blondynka nigdy nie lubiła mieć przysług u ludzi, bo w każdej chwili mogli się do niej zwrócić o przysługę, tak jak Ann w tej chwili. - Nie mogę zrobić coś innego?- zapytała głupio, co od razu spotkało się z kręceniem głową na nie i to chyba przeważyło na decyzję dziewczyny. - No dobra- powiedziała niechętnie. - Dziękuje ci- Ann podniosła się z krzesła i przytuliła swoją koleżankę. - Ten chłopak nazywa się Andreas Wellinger jest skoczkiem narciarskim- Ann wręczyła jej kilka zdjęć. Fotografie pokazywały blond chłopaka, uroczego chłopaka. - Nie nabieraj się na jego uroczę oczka, może kiedyś był uroczy, teraz sława uderzyła mu do głowy- powiedziała gorzko. - Zbieraj się, musisz się spakować żeby zdążyć na konkurs- powiedziała wstając z siedzenia i ja już wtedy wiedziała że to jej koniec.
*****
Dwa tygodnie później...
Wielka Krokiew- skocznia imienia Stanisława Marusarza- blondynka przeczytała na głos pierwsze zdanie ulotki z mapą miejsca do którego udaje się. Wiedziała że bez zamówienia taksówki się nie obejdzie, mimo że do Zakopanego przyjechała swoim fordem, to znając samą siebie i swoją orientacje w terenie mogła dojechać do Słowacji, jeśli obrałaby dobry kierunek. Pięć minut później pod hotel w którym zamieszkała dziewczyna podjechała szara taksówka. Wchodząc do środka, mruknęła cicho kierowcy docelowy kierunek podróży i zagłębiła się w przeglądaniu zdjęć na swoim tablecie. Od kąt przyjechała do Zakopanego zrobiła chyba tysiąc zdjęć samym górą i dwa tysiące zdjęć ludziom których tutaj spotkała, przez ponad pięć minut przyglądała się zdjęciu na którym starsza pani siedziała przed swoim góralskim domkiem i uśmiechała się, mimo że jej twarz była zniszczona czasem, jednak była piękna, tak zagłębiła się w tym zdjęciu, aż nie zauważyła że dojechali pod obiekt, uświadomił jej to taksówkarz który głośno odchrząknął. Wychodząc z Taksówki rozejrzała się w celu doszukania się kasy, obok której stał wysoki ochroniarz w żółtej kamizelce, poprawiając swoją czarną torbę ruszyła ku niemu. Wyciągnęła z bocznej kieszeni torebki, kolorowy bilet i podała go ochroniarzowi który miło się do niej uśmiechnął a ona nie umiała nie odwdzięczyć się, Marek bo tak miał na imię ochroniarz pokazał jej drogę prowadzącą do głównej trybuny, zajęła swoje miejsce i czekała aż zacznie się konkurs. Skoczkiem który rozpoczął konkurs był nie jaki Krzysztof Biegun, polski skoczek. Konkurs wygrał blondyn o niebieskich jak ocean oczach, zwany jej celem. Po ceremonii wręczenia nagród pierwszej trójce, ruszyła do wyjścia tak jak inni kibice co równało się z małym korkiem, przepychając się przez ludzi którzy zatrzymali się żeby porozmawiać o wynikach konkursu, robiąc nie potrzebny tłok, pośliznęła się i mogła pocałować twarzą zimny śnieg i lód, lecz od upadku uratowały ją umięśnione ramiona, kiedy chłopak obrócił ją do siebie żeby zobaczyła swojego wybawce. Brawo Heidi pchasz się w ramiona swojego celu, a to on miał się pchać w twoje.
***
Nienawidzę pisać prologów, zawsze nie wiem co w nich umieścić, ten chyba pisało mi się najgorzej może dlatego ze to mój pierwszy prolog od pół roku, chciałabym was przeprosić za ten prolog, rozdział pierwszy będzie lepszy obiecuje z ręką na sercu, pozdrawiam i proszę o komentarze.
Do napisania,
pozdrawiam,
skoczna dziewczyna
Nienawidzę pisać prologów, zawsze nie wiem co w nich umieścić, ten chyba pisało mi się najgorzej może dlatego ze to mój pierwszy prolog od pół roku, chciałabym was przeprosić za ten prolog, rozdział pierwszy będzie lepszy obiecuje z ręką na sercu, pozdrawiam i proszę o komentarze.
Do napisania,
pozdrawiam,
skoczna dziewczyna